,,Nareszcie w domu"
Z pewnością każdy mieszkaniec wioski
Hogsmeade przywykł do widoku tabunów dzieci wyłaniających się z ekspresu Londyn-Hogwart. Działo się tak od wielu lat, zawsze pierwszego września o tej samej
porze. Dla jedenastolatków zaczynała się właśnie najwspanialsza przygoda życia,
chociaż jeszcze o tym nie wiedzieli. Szkoła Magii i Czarodziejstwa dawała wiele nowych możliwości, których
jeszcze nie zaznali. Prowadzeni przez prefektów wsiadali do łódek obserwując z
przestrachem okazały zamek znajdujący się przed nimi. Dla wielu starszych
uczniów jadących powozami zaprzęgniętymi w testrale, było to nic innego, jak
powrót do domu.
Właśnie tak czuła się Lily Evans, prefekt rozpoczynająca szósty rok nauki. Z wielką radością oczekiwała dnia, w którym po dwumiesięcznej przerwie znowu przekroczy progi tej wspaniałej szkoły.
Rudowłosa nie przywiązywała wagi do
rozmowy, jaka toczyła się w powozie. Jej myśli kręciły się wokół Pottera vel
Napuszonego Łba, który brał udział w małej potyczce słownej wraz ze swoim
najlepszym przyjacielem, Syriuszem. Nie było w całym Hogwarcie nikogo, kto nie
wiedział o tym, z jaką determinacją okularnik uganiał się za Rudą. Jednakże
jego względy zawsze były odrzucane. Ich ostatnie spotkanie było na tyle
burzliwe, że pod koniec piątej klasy zielonooka nawet sobie nie wyobrażała, że
będzie w stanie odezwać się do Pottera przez najbliższe pięćdziesiąt lat.
Jednak te dwa miesiące wiele zmieniły w jej życiu. Przyzwyczajana do
codziennych miłosnych wyznań na papierze, wręcz czuła się oszukana za każdym
razem zastając jedynie listy od przyjaciół. Nawet Black postanowił skrobnąć do
niej parę zdań, a raczej długich tekstów! Brakowało jedynie listów od Jamesa.
Na samym początku było jej to na
rękę, w końcu sama nie miała zamiaru się do niego odzywać. Wciąż powtarzała, że go nienawidzi!
Podczas setnego wyznania tego uczucia stwierdził, że nienawiść jest lepsza niż
nic. Tak więc, Lily musiała przyznać, że Rogacz nie był jej obojętny. Ignorując
to jednak, próbowała cieszyć się życiem i przyjmować je takim, jakie jest. W
drugim miesiącu plan zszedł na panewce. Dziewczynie po prostu zaczęło brakować
Pottera i uwagi, jaką jej poświęcał. Tysiąckrotnie rozważała napisanie do
niego, za każdym razem jednak list lądował w koszu na śmieci. Świadomość, że
mogła go śmiertelnie do siebie zrazić, że nie usłyszy już znajomego ,,Evans,
umówisz się ze mną’’ była dla niej czymś nowym i… strasznym! Do września dotrwała
na skraju niemalże załamania nerwowego. Ale jej duma nie pozwalała jej
powiedzieć: ,,Tak, tęsknię za Potterem! Popełniłam błąd”, o nie!
Zamiast tego tłumaczyła sobie samej, że tak naprawdę czeka na spotkanie z
przyjaciółmi, w końcu tak dawno ich nie widziała – to też była prawda, lecz niekompletna.
Sam James, choć po kłótni ze swoim
osobistym Słońcem nie nadawał się do życia, teraz wydawał się być wyluzowany. Wciąż pamiętał kłótnię, która zmieniła wszystko w jego dotychczasowym postępowaniu. Nie mógł ot tak zapomnieć.
W jedną chwilę spacer po błoniach zamienił się w piekło.
Słowa wymawiane były szybko i pod wpływem chwili. Atmosfera gęsta tak, że
mogłaby być krojona nożem dawała znać o zbliżającym się deszczu.
–
Czy ty nie
rozumiesz, że nigdy nie będę w stanie cię pokochać? Ani nawet polubić?! –
powiedziała dziewczyna, której zielone oczy ciskały błyskawicami w stronę
Pottera.
–
Zacznijmy jeszcze raz! Każdy popełnia błędy, Liluś, zrozum… – tłumaczył się
okularnik.
–
Nie nazywaj mnie tak! – krzyknęła. Odcień jej twarzy przypominał buraki. W
powietrzu pojawiły się pierwsze krople deszczu. – Błędem było to, że zgodziłam
się, abyśmy byli przyjaciółmi! To, że cię poznałam, James.
–
Nie rób mi tego, Lily, kocham cię…
–
Nie jesteś zdolny kochać. Nie mnie. – wycedziła. Mżawka przerodziła się w
burzę. Oboje byli mokrzy. Oboje nie
widzieli swoich łez. – Miałam rację! Znowu! Proszę cię… – zaczęła, jakby
bardziej miękko. – zniknij z mojego życia. Zapomnij o mnie. Raz na zawsze.
–
Nie mogę tego zrobić – padł na kolana – przecież wiesz! Lilyanne, ja nie mogę
bez ciebie żyć. Zacznijmy od nowa!
–
Nigdy nie byłeś mi bardziej obojętny niż teraz, Potter. – rzekła Evans z
pogardą w głosie i odeszła, a raczej pobiegła w stronę zamku, zostawiając
chłopaka oniemiałego i samotnego.
Nigdy nie zrażał się
niepowodzeniami w zdobywaniu serca Rudej. Prędzej czy później obojgu
przechodziło, aczkolwiek tym razem naprawdę go to zabolało. Był w stanie znieść
dla niej wszystko, kochał Lily taką miłością, na jaką go tylko było stać. Całe
wakacje przeleżał na plecach gapiąc się w sufit rozważając to, czy się do niej
odezwać. Tak bardzo tęsknił. Mimo, że serce Pottera wypełniał żal i smutek,
wybaczył jej – nie mógł inaczej. Chociaż podjęcie tej decyzji sprawiło mu już i
tak wiele bólu postanowił zastosować się do prośby Rudej i dać jej spokój,
chociaż czasowo. Niech pożyje życiem bez Jamesa Pottera! – postanowił i z
wielkim trudem udawało mu się. Huncwoci skutecznie odwracali jego uwagę i
chociaż decyzji nie popierali, zaakceptowali ją. W końcu to dotyczyło tylko
Evans i Pottera. Już podczas pierwszego spotkania na dworcu miał ochotę olać
to, co wcześniej mówił i podbiec do dziewczyny.
–
Hogwart! Tyle znakomitych kawałów do zrobienia! – krzyknął Syriusz, zadzierając
ręce do góry. – Mamy ręce pełne roboty, prawda Luniu?
James nie słuchał rozmowy, gdyż był zajęty wypatrywaniem
Evans. Nie zauważył nawet, kiedy trzy czwarte Huncwotów poszło się przywitać z Meadowes i
MacDonald. Zobaczył JĄ, jak wyłaniała się zza filaru. Serce stopniało mu na widok
roześmianej twarzy oraz burzy kasztanowych włosów, które układały się w
błyszczące fale i… Ich spojrzenia się zetknęły. Rogacz momentalnie przybrał na
twarz maskę obojętności, a kosztowało go to wiele woli. A Lily, co dziwne,
spojrzała najpierw na Jamesa z mieszaniną smutku… i jakby nadziei, tak dobrze
widocznej w przygaszonym spojrzeniu. Chłopak mógłby przysiąc, że gdyby dłużej
patrzył w te zielone oczy nie wytrzymałby naporu ich spojrzenia. Pokręcił głową
z dezaprobatą i odszedł.
Dla Lily, która miała nadzieję na ,,Cześć, Evans!” był to
jak piorun w sam środek pięknego dnia. Doskonale wiedziała, że nie będzie jej
łatwo udobruchać Pottera, jeśli chciała mieć z nim jakikolwiek kontakt.
Dyskretnie otarła łzę i przybierając na twarz uśmiech pobiegła w kierunku
przyjaciół. Wzięła w objęcia najpierw Dorc, a potem kolejno Emmelinę, Marlenę i
Mary, następnie wyściskała każdego z Huncwotów. Peter zareagował rumieńcem, a
Syriusz, jak to Syriusz powiedział:
–
Wiedziałem, że się za mną stęskniłaś, ale żeby aż tak, kotku? – zaśmiał się. –
No siemasz Evans, jak wakacje?
#
Siedząc
w powozie, James starał się ignorować rudowłosą jak tylko potrafił, ale było to
sprzeczne z jego naturą! A z naturą igrać nie wolno. Mimo usilnych starań,
rzucał, co jakiś czas ukradkowe spojrzenia w jej stronę, z nadzieją, że ona
będzie pochłonięta czymś tak, żeby go nie zauważyła. Chciał być jak najbliżej niej, ale musiał,
chociaż spróbować uszanować jej prośbę.
Zagryzł wargę na widok malinowych ust, których smak dane mu było kiedyś
poznać. Spróbował nie uśmiechnąć się do siebie na wspomnienie czerwonego
śladu dłoni na jego policzku. Nadaremno.
– A
ty, z czego się tak cieszysz? – zapytał Syriusz badawczo przyglądając się
przyjacielowi. Potter wzruszył ramionami i rozejrzał się, a mina momentalnie mu
stężała, bowiem gapiło się na niego pięć par oczu. Nie, żeby nie lubił być w centrum zainteresowania. Zmarszczył brwi, a
Łapa mógłby przysiąc, że słyszy trybyki pracujące ociężale w głowie Rogasia. Odwrócił jednak głowę w
stronę Blacka, wymyślając na poczekaniu coś, co wykluczyłoby możliwość swojej
choroby psychicznej.
– Łapciu, jesteśmy w Hogwarcie! – zawołał,
a potwierdzeniem jego słów było drobne szarpnięcie, które sygnalizowało o tym,
że powód się zatrzymał.
Lily wysiadła pośpiesznie i złapała Dorcas
pod lewe ramię, a Mary pod prawe i odeszła, z nadzieją, że ten rok będzie inny.
– Nareszcie w domu – wyszeptała.
#
Tegoroczna ceremonia przydziału
trwała dłużej niż zwykle. Wydawało się wręcz, że tych jeszcze nieprzydzielonych
wcale nie ubywa! Syriusz pokręcił głową dezaprobatą i złapał się za brzuch,
który jak na zawołanie zaburczał głośno.
– Raaaaaaaaanyyyyy! Konam z głodu – zawył.
– Ile to wszystko może trwać? Ja rozumiem, że bachorów niesamowicie dużo w tym
roku, ale czy ta stara, zrzędliwa, brzydka… – zaczął, ale usłyszał za sobą
pojedyncze chrząknięcie, tak charakterystyczne dla opiekunki Gryffindoru –
…yyhmm zadbana, śliczna i wspaniała prawie jak nasza ukochana profesor
McGonagall Tiara mogłaby się trochę pośpieszyć?
– Masz szczęście, że nie macie jeszcze
żadnych punktów Black, bo zaraz byście je stracili! – powiedziała Minerwa i
odeszła dumnym krokiem w kierunku stołu nauczycielskiego. Tymczasem stół
Gryfonów zatrząsł się od śmiechu.
– Syriusz ma rację – powiedział Remus
bawiąc się serwetką. – Powinni już dawno skończyć.
– Taaa. Ja też jestem głodny – dodał Peter.
– Tobie to akurat głodówka się przyda, co nie
Rogacz? – Syriusz spojrzał na przyjaciela, który gapił się tępo w miejsce,
gdzie jakiś pierwszak siadał właśnie na stołku, cały zdenerwowany. – Wiesz,
jakbym cię nie znał, pomyślałbym, że naprawdę cię to interesuje – zaśmiał się,
jednak nie usłyszał odzewu ze strony okularnika.
Zero
poparcia, pomyślał i spojrzał na dziewczyny, które zawzięcie dyskutowały o
jakimś modowym czasopiśmie, czego jednak nie mógł potwierdzić, bo jak to facet,
słyszał jedynie: bla, bla, bla, bla! Och, jakie to typowe, stwierdził.
Wyprostował się i poprawił przydługą
grzywkę opadającą z nonszalancją na czoło. Na twarz przybrał szelmowski
uśmiech.
– No, co tam, drogie panie? – zapytał i
mrugnął do Dorcas, która spłonęła rumieńcem. Niestety, nie z wrażenia.
– Black, nie widzisz, że rozmawiamy? –
warknęła Czarna i rozejrzała się za czymś, co mogłaby w niego rzucić.
Dorcas Meadowes należała do ścisłej czołówki
najatrakcyjniejszych dziewcząt w szkole. Miała długie, czarne włosy, które w falach opadały jej na plecy. Jej cera była
była ciemna, co mogło być też skutkiem wakacji w Hiszpanii. Dużymi, brązowymi
oczami świdrowała wszystko wokół przyprawiając chłopaków o palpitacje serca.
Czy tego chciał, czy nie chciał, Blacka też.
Była to najlepsza przyjaciółka Lily Evans,
zaraz obok Mary McDonald i Emmeliny Vance.
–
Daj spokój, Dorc. – Emmelina złapała ją za ramię przywracając do porządku.
Postanowiła kontynuować przerwaną przez Huncwota rozmowę. – Nigdy nie słyszałam
o tej linii kosmetyków. Kupiłaś?
– Tak, nie żałuję nawet. Efekty były
znaczenie lepsze, niż kiedy korzystałam tych od Mademoiselle C.
– Efekty znacznie lepsze, bla bla bla, tych
od Mademoiselle C! – zapiszczał Black, naśladując głos przedmówczyni. Zamilkł
natychmiastowo widząc jej spojrzenie. Po krótkiej chwili powiedział: –
Przestań, Meadowes. Przecież tobie nie są potrzebne kosmetyki!
Dorcas zaczerwieniła się.
– Trafny komplement! – przyznała Lily i
przybiła Syriuszowi piątkę, a stół Gryfonów ponownie rozbrzmiał śmiechem. McKinnon
pokręciłą głową.
– Witam was na rozpoczęciu kolejnego roku
nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart – rozległ się donośny głos
Dyrektora. Każdy przerwał prowadzoną przez siebie rozmowę. – Mam nadzieję, że
będzie tak owocny jak poprzedni. Chodzi nie tylko o oceny, jak i dobrą zabawę.
– uśmiechnął się i spojrzał na Huncwotów. – Jak wiecie, żyjemy w mrocznych
czasach, w których najważniejszymi wartościami zdolnymi pokonać zło, jest
przyjaźń i miłość. Pamiętajcie o tym. Zanim jednak zaczniecie jeść, chciałbym
przypomnieć o pewnych zasadach. Panuje absolutny zakaz wchodzenia do Zakazanego
Lasu. I bez wyjątków. Nie ważne czy jesteś pierwszakiem, prefektem czy
Huncwotem – mrugnął do chłopaków - A
teraz wsuwajcie! – Zaklasnął, a na stołach pojawiło się jedzenie.
– Nareszcie! – Łapa zatarł ręce i porwał z
najbliższego talerza trochę sałatki, po czym resztę talerza zapełnił
zapiekanką. Z uśmiechem na twarzy konsumował pożywienie delektując się każdym
kęsem. Tak sam myślał, w rzeczywistości mlaskał niemiłosiernie.
– Jesz jak świnia, Black!
– Czo? – zapytał odrywając wzrok od
talerza. Dorcas pokręciła głową z dezaprobatą
mrucząc coś o wychowaniu.
W takiej oto atmosferze minął pierwszy
dzień września.
Witam Was pierwszego września. Jak widać, data z Hogwartu i ta dzisiejsza się zgadzają.
Wybaczcie mi ten rozdział. Nie lubię go. Jest lanie wody, dlatego jest krótki. Ale to dopiero początek, Gryfoni muszą dopiero się wdrożyć w szkolne życie. W ramach rekompensaty obiecuję dodać następny rozdział jeszcze przed przyszłym czwartkiem.
Dzisiaj mam dużo spraw organizacyjnych do omówienia, bo lubię gadać i jeszcze bardziej lubię przemowy pod koniec każdego rozdziału:
1. Jak może już zauważyliście w zakładkach: O tej historii oraz w Spisie rozdziałów postanowiłam podzielić opowiadanie na dwa tomy, które będą wyróżniającymi się okresami w życiu bohaterów. Pierwszy tom opowiada o tym, co dzieje się podczas szóstego i siódmego roku - koniec beztroskich lat Hunctwotów. Natomiast drugi tom będzie przejściem w dorosłość, w brutalne życie, gdzie trzeba martwić się o to co zrobić, żeby przeżyć jak najdłużej, Zakon Feniksa i inne sprawy, o których doskonale wiecie. Postaram się, aby ta podróż była dla Was (i dla mnie również) bardzo przyjemna w czytaniu i dostarczająca emocji.
2. Jak widzicie, jest nowy, zmieniony szablon. Mam nadzieję, lepszy od poprzedniego, który zabawił na blogu tylko kilka dni. Nad tym się napracowałam jak nigdy i chociaż widać drobne błędy jestem z niego zadowolona.
3. Szaleję, bo zmieniam w kółko czcionki i nie mam pojęcia, którą zostawić, dlatego wybór pozostawiam Wam. Wolicie aktualną (Georgię, rozmiar 12) czy może Verdanę? Jaki rozmiar Wam odpowiada?
4. Na gwałt szukam Bety i dam się za nią pokroić, gdyż nie jestem w stanie wyłapać swoich błędów. Jak czytam po raz enty rozdział, to wariuję i nie mogę wyłapać żadnego, a jestem przekonana, że tam są i chowają się przed moim wzrokiem. Tak więc, jeśli ktoś jest zainteresowany, prosiłabym o kontakt, a na pewno się odezwę.
Wybaczcie mi ten rozdział. Nie lubię go. Jest lanie wody, dlatego jest krótki. Ale to dopiero początek, Gryfoni muszą dopiero się wdrożyć w szkolne życie. W ramach rekompensaty obiecuję dodać następny rozdział jeszcze przed przyszłym czwartkiem.
Dzisiaj mam dużo spraw organizacyjnych do omówienia, bo lubię gadać i jeszcze bardziej lubię przemowy pod koniec każdego rozdziału:
1. Jak może już zauważyliście w zakładkach: O tej historii oraz w Spisie rozdziałów postanowiłam podzielić opowiadanie na dwa tomy, które będą wyróżniającymi się okresami w życiu bohaterów. Pierwszy tom opowiada o tym, co dzieje się podczas szóstego i siódmego roku - koniec beztroskich lat Hunctwotów. Natomiast drugi tom będzie przejściem w dorosłość, w brutalne życie, gdzie trzeba martwić się o to co zrobić, żeby przeżyć jak najdłużej, Zakon Feniksa i inne sprawy, o których doskonale wiecie. Postaram się, aby ta podróż była dla Was (i dla mnie również) bardzo przyjemna w czytaniu i dostarczająca emocji.
2. Jak widzicie, jest nowy, zmieniony szablon. Mam nadzieję, lepszy od poprzedniego, który zabawił na blogu tylko kilka dni. Nad tym się napracowałam jak nigdy i chociaż widać drobne błędy jestem z niego zadowolona.
3. Szaleję, bo zmieniam w kółko czcionki i nie mam pojęcia, którą zostawić, dlatego wybór pozostawiam Wam. Wolicie aktualną (Georgię, rozmiar 12) czy może Verdanę? Jaki rozmiar Wam odpowiada?
4. Na gwałt szukam Bety i dam się za nią pokroić, gdyż nie jestem w stanie wyłapać swoich błędów. Jak czytam po raz enty rozdział, to wariuję i nie mogę wyłapać żadnego, a jestem przekonana, że tam są i chowają się przed moim wzrokiem. Tak więc, jeśli ktoś jest zainteresowany, prosiłabym o kontakt, a na pewno się odezwę.
Pozdrawiam i życzę miłego powrotu do szkoły, bo rozgadałam się i jeszcze mowa końcowa by była dłuższa od rozdziału, phi!
Pierwszy rozdział bardzo fajny. Dobre opisy.
OdpowiedzUsuńPowiedzenie "Kto się czubi, ten się lubi" idealnie pasuje do Lily i Jamesa. Cóż to za miłość heh.
Syriusz jak zawsze genialny, jeśli chodzi o opowiadania, w których występują Huncwoci.
Pomysł, aby podzielić tomy na szkołę i dorosłe życie, podoba mi się i to bardzo. Życzę weny, aby Ci się udało to zrealizować.
Pozdrawiam.
Dziękuję za opinię.
UsuńJa mam osobny folder na dokładnie rozpisane pomysły i sądzę, że weny starczy spokojnie. Gorzej z tymi przejściowymi rozdziałami od wątku do wątku.
Również pozdrawiam,
Na początku błędy, które najbardziej rzuciły mi się w oczy:
OdpowiedzUsuń"z jaką determinacją Okularnik uganiał się za Rudą" - okularnik małą literą
"Ich ostatnie spotkanie było na tylko burzliwe" - na tyle
"wręcz czuła się oszukana za każdym razem zastając jedynie listy od przyjaciół, nawet Black postanowił skrobnąć do niej parę zdań, a raczej długich tekstów!" - wręcz czuła się oszukana, za każdym razem zastając jedynie listy od przyjaciół. Nawet Black..."
"Ignorując to jednak starała się cieszyć się życiem" - przecinek przed "starała", a poza tym powtórzenie "się"
"była dla niej czymś nowym i… Strasznym" - strasznym małą literą
"– Nie rób mi tego, Lily, ja kocham cię…" - wystarczyłoby samo "kocham cię", bez "ja"
"kiedy ¾ Huncwotów poszło się przywitać z Meadowes i McDonald.Zobaczył JĄ, jak wyłaniała się z filaru." - trzy czwarte, liczebniki piszemy słownie, nazwisko Mary już poprawiałam - Macdonald, poza tym "wyłaniała się ZZA filaru", nie "z filaru".
"Zagryzł wargę na widok malinowych ust, których dane mu było kiedyś spróbować. Spróbował..." - powtórzenie
"– Nareszcie w domu. – wyszeptała." - bez kropki na końcu dialogu.
"Syriusz pokręcił głową dezaprobata" - "pokręcił głową Z dezaprobatĄ"
"– Tobie, to akurat głodówka się przyda" - bez przecinka
"że naprawdę cię to interesuje. – zaśmiał się" - bez kropki na końcu dialogu.
W którymś miejscu napisałaś też źle nazwisko Pottera - "Potter'a", piszemy bez apostrofu.
"Do września dotrwała na skraju niemalże załamania nerwowego." - załamania nerwowego? Dlatego że James nie napisał? Bez przesady...
Cała kłótnia Lily i Jamesa jak dla mnie nieco zbyt dramatyczna, zwłaszcza kiedy James padł na kolana - to w końcu James Potter, a wiadomo, że on nigdy nie pokazywał swoich prawdziwych uczuć przed innymi. Jest też trochę niekanonicznie, bo wiadomo, że Lily nie przyjaźniła się z Jamesem w piątej klasie, ale nie jest to błąd. W końcu nie trzeba trzymać się tego, co napisała J.K.Rowling.
Na razie nie napiszę nic więcej, poczekam na rozdział drugi.
Mam nadzieję, że poprawisz błędy.
Pozdrawiam ciepło,
Błędy poprawione, rzeczywiście sporo ich jest, jednak przeglądając swoje teksty kompletnie ich nie widzę. Jakby się gdzieś pochowały. Bardzo dziękuję za ich wytknięcie, tekst wygląda o niebo lepiej.
UsuńLily za bardzo przywykła do zaczepek Pottera, jego ''umówisz się ze mną?" i całego zainteresowania na jakie mogła liczyć z jego strony. Z pewnością cisza z jego strony stanowiła dla niej niemiłą niespodziankę. Tym bardziej, ze zgotowała to sobie na własne życzenie.
James, przynajmniej w moim mniemaniu, nie pokazywał uczuć przed innymi. Jednak Rudowłosa zaliczała się do trochę innych kategorii. Co działo się w piątej klasie... Cóż, tego zdradzić nie chcę, ale z pewnością kiedyś do tego jeszcze wrócę. Powiem jednak, że wtedy tworzyli już coś na kształt pozytywnej relacji. Lily zaczynała się do niego przekonywać, szczególnie po całej akcji ze Snape'm, kiedy Potter zrezygnował z wygłupów i zaczepek właśnie, żeby pokazać Lily, że wciąż może liczyć dla niego. Jednakże jak zawsze coś się musiało wydarzyć i wszystko się posypało.
Nie jestem za pan brat z kanonem, przynajmniej w części wydarzeń, więc mogę operować opowiadaniem jak mi się umyśli.
Również pozdrawiam,
Doczekałam się pierwszego rozdziału! Chociaż w ogóle nie czuję, że to już wrzesień (chociaż pogoda za oknem próbuje mnie do tego przekonać). No, ale do rzeczy.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, jak opisujesz relacje między Huncwotami, oraz Jamesem a Lily. Ruda zaczyna zdawać sobie sprawę, że Potter nie jest jej obojętny. Generalnie ten rozdział był w większej części taki pozytywny (no, poza tą kłótnią na linii Potter - Evans). Nie mogę się doczekać, co przyszykujesz w kolejnych rozdziałach.
Wyłapałam kilka błędów, ale widzę, że tu u góry ktoś już się tym zajął, więc pasuję :) Zawsze się jakiś wkradnie, to nieuniknione. Choćbyś pięćdziesiąt razy przeglądała.
Jeśli chodzi o czcionkę, to osobiście jestem zwolenniczką Georgii, ładnie wygląda graficznie i jest czytelna. Większość opowiadań jej używa, więc myślę, że powinna zostać :)
Pozdrawiam serdecznie! :)
Nikt chyba nie dopuszcza do siebie myśli, że szkoła za pasem :).
UsuńDlatego jestem wdzięczna, jak ktoś mi te błędy wytknie, bo nie jestem w stanie ich zauważyć i poprawić.
Pozdrawiam!
Ja mam tak, że wiem co chcę opisać, ale czasem brakuje mi słów. Lepiej mi się pisze dane wydarzenie, niż opisywać wszystko to, co dzieje się gdzieś POMIĘDZY. Ale mam nadzieję, że jakoś mi się uda moje opowiadanie skończyć ;)
OdpowiedzUsuńNie wiem dlaczego, ale ja zawsze kibicowałam Severusowi i Lilly, bo Potter wydawał mi się jakiś taki infantylny, taki, ktory chce wszystko i nic zarazem. Syriusza wielbię po wsze czasy, wspaniały chłopak.
Jestem ciekawa jak rozwinie się akcja i nie wiem czy jest taka możliwość, ale mogłabym zostać poinformowana o nowym rozdziale? :D
Aa, wkradł Ci się chyba mały błędzik, bo w ramce w której pisze, kiedy jest następny rozdział, to powinno być chyba 8.09 a nie 8.01 ;))
Pozdrawiam!
No tak, rzeczywiście, już poprawione.
UsuńJa również wolę jak coś się dzieje niż jak są czasy tego względnego spokoju i nudy. Również kocham Syriusza.
Pozdrawiam również :D
Czcionka w porządku, szablon świetny, a treść jak na początek zadowalająca :) Rozumiem, że początki są najtrudniejsze, wbić się w rytm pisania, odpowiednio to przedstawić... Tobie to się udało całkiem, całkiem.
OdpowiedzUsuńJedno mnie zastanawia, a mianowicie to, że wszyscy wiedzą, że najlepsza czwórka uczniów Gryffindoru nazywa siebie Huncowtami? Czytając książkę miałam wrażenie, że mianowali siebie tak tylko w swoim gronie, a nikt spoza o tym nie wiedział, oprócz ich przyjaciół. A w Twoim opowiadaniu to wygląda tak, jakby to było publicznie ogłoszone :) Ale może miałam tylko złudne wrażenie podczas czytania i już nie pamiętam.
Poza tym podoba mi się sposób w jaki piszesz, jak łatwo przeskakujesz od opisywania uczuć jednej osoby, do drugiej. Bardzo ładnie składa się to na spójną całość: miłość Jamesa i Lily, zaloty Syriusza... zabrakło mi Remusa, a Pettera może wcale nie być ;P
A jeśli poszukujesz bety, zgłaszam chęci. W razie czego się odezwij u mnie.
Pozdrawiam
Cóż, podejrzewam, że większość uczniów (wszyscy wiedzieć nie musieli przecież) miała pojęcie o tym, jak chłopcy się nazwali. Mam odczucie, że łatwiej jest mówić ''Huncwoci to zrobili", zamiast ''To sprawka Pottera, Blacka, Lupina i Pettigrew". :D
UsuńNie jestem dobra w wyłapywaniu błędów, zwłaszcza, że sama robię ich sporo, ale rzuciło mi się w oczy " Jej cera była była ciemna..." na temat Dorcas. Chyba powinno być bez jednego "była" ;) Ale w końcu jak powszechnie wiadomo najtrudniej wyłapać własne błędy ^^
OdpowiedzUsuńRównież nienawidzę początków, bo nigdy tak naprawdę nie wiem od czego zacząć, ale tobie wyszło to całkiem nieźle. Czyta się bardzo przyjemnie i lekko, czyli tak jak powinno ;) Retrospekcja z kłótnią Jamesa i Lily, wydała mi się trochę... hm... przesadzona. Jeszcze ten upadek na kolana... Potter uganiał się za Lily i pewnie nawet wszyscy o tym wiedzieli, ale takie zachowanie jakoś mi do niego nie pasuje. Ale to tylko moje zdanie. Podoba mi się opis uczuć Lily, jest nieco rozbita, nie wie do końca co tak naprawdę czuję, świetnie ci to wyszło ;) Syriusz podrywający dziewczynę... tak, czemu mnie to nie dziwi :D Genialnie opisany Black! Zabrakło mi trochę, a raczej baaaardzo Remusa, zwłaszcza, że jest moim ulubionym huncwotem, ale liczę, że wspomnisz o nim coś następnym razem ;)
Pozdrawiam serdecznie :*
[moments-magiques]
Styl jest cudny, mam nadzieję, że zabawię tu n dłużej ;) Nigdy nie lubiłam tych pierwszych postów o drodze do szkoły. No ale jakoś trzeba zacząć.Mogłabyś mnie informować o nowościach na [http://hogwart-memories.blogspot.com/]?
OdpowiedzUsuńwypatrzyłam jeszcze literówkę:
" – Łapciu, jesteśmy w Hogwarcie! – zawołał, a potwierdzeniem jego słów było drobne szarpnięcie, które sygnalizowało o tym, że powód się zatrzymał." - z kontekstu zrozumiałam, że chodziło o powóz, nie powód.
Pozdrawiam serdecznie :)
Ale to mi się zaiście podoba! Serio genialne! Nie odbiegasz za bardzo od kanonu, co się ceni. Znalazłam tylko jeden błąd :
OdpowiedzUsuń"[…]jak nasza ukochana profesor McGonagall Tiara mogłaby się trochę pośpieszyć? " - między McGonagall, a Tiara powinien być przecinek, ale to taki tyci szczegół :P
No i nie dodajesz własnych postaci, tylko korzystasz z tego co jest, a to też lubię :D I podoba mi się, że przedstawiasz sytuację z punktu widzenia kilku bohaterów :)
O, i jeszcze chcę dodać, że po przeczytaniu zakładki "AUTORKA", polubiłam cię, a jak lubię autora to i notki wydają się być ciekawsze :P