,,Nabór''
Przyjaźń podwaja radość, a o połowę zmniejsza przykrości.
Francis Bacon
Od tamtego
szlabanu minęło już dwa tygodnie, a Huncwoci w tym czasie zdążyli zarobić sześć
kolejnych. “Pod tym względem nic się nie zmieniło” – powiedziała Dorcas pewnego
poranka. Każdy musiał przyznać jej rację.
Znajomość na
linii Evans–Potter ograniczała się obecnie tylko do wymianie powitań przy
większości spotkań:
– Witaj, Evans.
– Dobry, Potter.
Ku
uciesze ich przyjaciół, te stosunki wydawały się ocieplać:
– Cześć,
James.
– Siemasz, Lily.
Jednak
dalej nie padły ani słowa “Przepraszam cię”, czy “Zostańmy przyjaciółmi”. Nie
dało się ukryć, że ci dwoje patrzyli na siebie maślanymi oczami, a dziewczęta
wraz z Huncwotami zostawiali ich samych tak często, jak to było możliwe mając
nadzieję, że to rozplącze im języki. Niestety nie przynosiło to żadnego skutku.
Syriusz Black obawiał się tego, że na jakiś czas tak już pozostanie, aż do dnia
naboru do gryffindorskiej drużyny quidditcha. Szczerze powiedziawszy, Evans nie
miała ochoty spędzać dnia siedząc na trybunach i udając, że bawi ją to, co się
dzieje na boisku, ale uległa namowom Dorcas, która koniecznie chciała zobaczyć
popisy chłopaków na miotle. Oczywiście Lily nie miała zamiaru przyznawać się do
tego, że skrycie chciała być na trybunach i obserwować nabór, głównie ze
względu na czarnowłosego okularnika, więc udając obojętność postanowiła ‘z
łaski swej’, jak to Mary określiła, ulec. Kolejnym argumentem, jaki użyła
Meadowes w swej niezwykle ciekawej przemowie była Marlena McKinnon – ich
koleżanka.
A jest
to bardzo ładna blondynka zamieszkująca sąsiednie dormitorium, z którą
zaprzyjaźniły się w czwartej klasie, kiedy to wszystkie odrabiały razem
szlaban, wrobione przez Huctwotów.
Dzień był na
tyle wietrzny, aby zniechęcić większość uczniów domu Godryka. Wśród kibiców
ostali się jedynie najwytrwalsi maniacy quidditcha oraz największe
przedstawicielki fanklubu Pottera & Blacka. Oprócz nich, trybuny okupowały
jedynie dziewczęta oraz Remus i Peter. Każdy oczekiwał na rozpoczęcie eliminacji.
James pięć
minut po czasie wyszedł z szatni wraz z Łapą, w ręku trzymając listę zapisanych
kandydatów. Na murawie przed nim stała spora gromadka młodych zawodników.
Zapowiadał się niezwykle ciekawy dzień.
– Dobrze, nie będę się bawił w odczytywanie
listy – zaczął – bo to nie ma sensu. Po prostu odczytuję nazwisko, a ta osoba
ma się stawić przede mną. Zaczynamy od obrońców. Brian White… no i jeszcze
Olivia Frost.
Wspomniana dwójka pojawiła się przed
kapitanem drużyny, który odhaczył ich nazwiska na liście.
– Sprawa jest prosta.
Macie bronić swoich pętli. Przy okazji sprawdzę tak każdego, więc oszczędzę nam
wszystkim czasu i podzielę was na drużyny. Kandydaci na ścigających: Syriusz
Black, Amanda Stennson i Daniel Grant grają z Brianem. Jako pałkarzy wezmę,
powiedzmy, Janice Cameron oraz Rachel Kamińską, swoją drogą, to jakieś obce
nazwisko? – zapytał, ale zreflektował się po chwili. – Po stronie Olivii zagra
Derick Johnson, Marlena McKinnon i Oliver Bartemiusz Walace II, pałkarzami będą
Corrine Emmelina Kirschner i Paul Walker. Macie pokazać na co was stać. Wybiorę
najlepszych. Pozostałych, czyli Dominica i Charlesa zapraszam na ławkę, kiedy
uznam za stosowne, zmienię was z kimś z drużyn. Wszystko jasne? – zapytał,
kiedy każdy już mniej więcej wiedział z kim gra. Usłyszał chóralne ‘TAK’ i
zaklasnął. – No to jazda! Otworzył skrzynkę ze sprzętem i wypuścił kafla oraz
tłuczka. Gra się rozpoczęła.
Od
samego początku było wiadome, że w tym roku trafili się świetni kandydaci.
Poziom był bardzo wysoki. Wzrok Lily nie nadążał za kaflem. W tym momencie
posiadała go McKinnon, która lawirowała w powietrzu zgrabnie omijając lecącego
w nią tłuczka. Niestety po chwili straciła “piłkę’’ na rzecz Syriusza, który
podał go do Amandy. Ta nie zdecydowała się na ryzyko i nie podała go
osłanianemu Grantowi, lecz pomknęła w kierunku pętli. Każdy był pewien, że
będzie strzelać, lecz w ostatnim momencie zastosowała znakomity manewr
Farmedesa i oddała kafla Blackowi, który zakończył akcję efektownym strzałem uchylając
się o włos przed tłuczkiem posłanym przez Corrine. Przez trybuny podniósł się
aplauz dla znakomitego ścigającego.
Potter
z uśmiechem na twarzy zapisywał nazwisko Syriusza na ostatecznej liście. Był z
tego faktu bardzo zadowolony. Od samego początku wiedział, że czarnowłosy się
dostanie.
Kiedy piłka
była już po stronie aktualnie przegrywających, napięcie wzrosło. Derick Johnson
był w posiadaniu kafla i mknął jak strzała w kierunku obrońcy, kiedy Rachel z
całej siły uderzyła w jego stronę tłuczka. Nie chybiła, gdyż ten uderzył go w
ramię. Derick nie spadł co prawda, ale jego drużyna musiała pogodzić się ze
stratą kafla. Kapitan przeczesał włosy palcami i z radością wpisał kolejne
nazwisko na listę. Był przeogromnie ucieszony faktem, iż Johnson może
ucierpieć.
W
ferworze rywalizacji nie dało się zliczyć brawurowych akcji, niesamowitych
obron i znakomitych strzałów. Ruda w życiu nie przypuszczała, że quidditch może
być taki ciekawy. Na miejscu Pottera nie potrafiłaby się zdecydować na wybór
drużyny. W końcu tylko nieliczni się wyróżniali na tle innych. Wszyscy
wiedzieli doskonale, po co tutaj są. Z zamyślenia wyrwało ją szturchnięcie
przez Dorcas, która wskazała jej lądujących zawodników. Przecież to jeszcze nie
był koniec! Wstała i kierując się za resztą, pognała na dół przez schody.
– Jak to “mam zejść’’? –
darł się Derick. – Przecież nie zdążyłem się rozkręcić!
– Widziałem już co
potrafisz, daj zagrać innym. Nie popisałeś się – stwierdził James.
Johnson
oburzył się.
– Jestem dobry, więc nie
widzę powodu, dla którego miałbyś mnie ściągać z boiska.
– Przymknij się. Nie
licz nawet na miejsce w drużynie.
– Niby czemu? –
Blondwłosy założył ręce na piersi i podszedł do okularnika. Był tak wysoki jak
on. Mierzyli się krótką chwilę wzrokiem.
– Bo nie jesteś
wystarczająco dobry! – warknął Rogacz i odepchnął ścigającego od siebie.
– Nie, idioto. To TY NIE
JESTEŚ wystarczająco dobry dla niej. – Derick wskazał ręką na Lily, która
przyglądała się całemu zdarzeniu.
– Przynajmniej nie
jestem takim dupkiem jak ty!
– Jak śmiesz… – zaczął i rzucił się
na Pottera, okładając go pięściami. Upadli na murawę, nie przerywając walki.
Chwilę później to James był na górze i próbował rozkwasić Johnsonowi nos. Evans
z przestrachem stwierdziła, że nikt nie próbuje ich rozdzielić, ba, nawet
Syriusz krzyczał zawzięcie ,,Do booooju, Poooootteeeeeeer!”, więc
postanowiła sama działać. Wyjęła różdżkę.
– DRĘTWOTA!
Krzyki umilkły, a uczniowie
wpatrywali się to w Evans, która trzęsła się cała ze zdenerwowania, to na
winnych, którzy cali byli w błocie, pocie i krwi.
– Wy! Jesteście
cholernie PORĄBANI! – wrzasnęła i pobiegła w stronę zamku, zostawiając
rozchodzące się towarzystwo same.
#
– Jak w ogóle mogłam
pomyśleć, że on się zmienił, jak mogłam chcieć… UGH! – Lily chodziła po
dormitorium w tę i z powrotem, kiedy Dorcas malowała paznokcie, Mary czytała
jakieś pismo dla czarodziejek, a Emmelina pisała list do rodziców.
– Wiesz co, nie powinnaś
się tak przejmować. Olej ich! – powiedziała blondynka. – Jesteśmy w Hogwarcie!
Powinniśmy się z tego cieszyć, a nie martwić się bójkami.
– Czemu nie pójdziemy do
pokoju wspólnego? Nie chce mi się tutaj siedzieć… – zaczęła panna Vance.
– Dobry pomysł! Lily,
weź z łaski swojej i wysusz mi paznokcie. Podoba wam się ten czerwony odcień?
W
pokoju wspólnym siedziało jedynie kilka osób, z powodu właśnie trwającej
kolacji, na którą dziewczyny się nie udały – wciąż miały zapasy jedzenia i
słodyczy po ostatniej wycieczce do kuchni i nie czuły głodu.
Evans leżała
rozwalona na kanapie i plotła warkocze Emmelinie, która siedziała na puszystym
dywanie. Dorcas również siedziała na ziemi i zajmowała się paznokciami
przyjaciółki. Wszystkie trzy rozmawiały o zbliżającym się wyjściu do Hogsmeade.
Mary natomiast ulotniła się do swojego nowego chłopaka, a McKinnon gdzieś
wyparowała.
Nawet nie
zauważyły, kiedy do pomieszczenia weszli wracający z kolacji Huncwoci, którzy
zanosili się śmiechem. Oczywiście udali się w stronę dziewczyn. Syriusz, który
był wielce niezadowolony z faktu, iż kanapa była zajęta uniósł nogi Lily i
usiasł sobie, nie zrażając się jej protestem.
– DOBRY WIECZÓR,
MOJE PANIE! – krzyknął na cały głos. Remus zatkał uszy i usiadł w fotelu, a
Peter zajął drugi. A James… James się wahał między ucieczką do dormitorium, z
dala od Evans, a byciem blisko niej. Postanowił jednak usiąść na podłodze i
zaczął wpatrywać się uparcie w kominek. Byle by na nią nie patrzeć!
–
BLACK! Nie drzyj się tak z łaski swojej. – powiedziała Lily i ułożyła nogi na
jego kolanach. Nie miała zamiaru ruszać się z kanapy, choćby i za cenę
znoszenia jego obecności.
– Ała! Lily,
za mocno ciągniesz – zaprotestowała Emmelina ze skrzywionym wyrazem twarzy.
– Sorki.
Rozmowa
chwilowo ucichła, a każdy zajął się swoimi sprawami.
Co nie
umknęło uwadze Łapy, jakiś uczeń bezczelnie gapił się na Dorcas i szczerzył
zęby, a ona to jeszcze ODWZAJEMNIAŁA! Sytuacja ta trwała już dobre kilka minut,
więc i Lily, jak podczas oglądania meczu ping ponga, przenosiła wzrok to na
Dorcas, to na Syriusza. Sam chłopak w tym momencie czuł coś, co nazywa się
potocznie zazdrością, ale nie, nie, nie, nie, nie! Do tego przyznać się nie
mógł. Postanowił więc odwrócić uwagę dziewczyny, od tego… chłopaka,
który tak niesamowicie go wkurzał swoją obecnością.
W
jednej sekundzie pod pretekstem zajęcia kanapy położył się na Lily i zepchnął
ją z łóżka. Dziewczyna z łoskotem wpadła na Emmelinę, a Vance wylądowała na
Dorcas, która szukając deski ratunku złapała Pottera i pociągnęła go w dół.
Sprawca zdarzenia, zaczął zanosić się śmiechem. Stanął na siedzeniu i rzucił
się na przyjaciół.
– Robimy
naleśnika! Kto się dołącza?! – krzyknął.
Jedynym
odzewem był zachwyt jego fanek, które postanowiły do niego dołączyć, lecz nie
zdążyły, gdyż podnoszący się Potter zaburzył równowagę Syriusza. Lily wstała
cała czerwona i zaczęła rozmasowywać sobie nadgarstki. Jej mina wyrażała
wściekłość, ale nie taką, jaką emanowała Dorcas, której krzyk zagłuszył
wszystko inne:
–
BLACK! – Meadowes zaczęła zbliżać się do chłopaka z nieodgadnionym (chłopak
powiedziałby, że szatańskim!) wyrazem twarzy. W pierwszym odruchu chciał ją
przytulić, ale instynkt przetrwania wziął górę, więc Syriusz wziął nogi za pas
i postanowił uciekać przed dziewczyną w koło pokoju wspólnego.
Wszyscy
oglądali ich poczynania ze śmiechem.
–
Pasują do siebie, prawda? – Remus Lupin poczuł, jak bok jego fotela ugina się
pod ciężarem rudowłosej. Posłał jej zmęczony uśmiech.
–
Jeszcze o tym nie wiedzą – stwierdził, a Lily pokiwała głową.
–
Są dumni i uparci – potwierdziła.
Lunatyk
wybuchnął śmiechem, co nie uszło uwadze Jamesa, który wpatrywał się w nich z
ciekawością.
– Tak samo jak ty i
Rogacz – powiedział Lunio konspiracyjnym szeptem. – Wy też do siebie pasujecie.
– Przesadzasz – Evans
zaczęła się histerycznie śmiać, czego efektem było zakrztuszenie się własną
śliną. Chłopak poklepał ją opiekuńczo po ramieniu. Dziewczyna ogarnęła się i z
miną wyrażającą smutek, zapytała: – Tak uważasz? Dobra, chodzi o to, że ja… Ja
powinnam go przeprosić, prawda? Do tego pijesz?
Jej rozmówca wzruszył
ramionami.
– Ty sama powinnaś
wiedzieć, czego chcesz… A jeśli pragniesz zgody z Rogaczem, już nie mówiąc o
wszystkim innym, to tak, powinnaś to zrobić.
– Ale to niczego nie
zmieni… – powiedziała cicho.
– Wszystko się zmienia.
– Uśmiechnął się szeroko.
– Wiesz, Remus, dziękuję
ci – Evans objęła go przyjacielsko, po czym uśmiechnęła się do Jamesa, który
zamrugał zaskoczony i usiadła z powrotem na kanapie.
Lupin westchnął i wrócił
do swojej gazety, wciąż z wygięty lekko do góry kącikami ust. Przecież wszystko
było, jakby na to obiektywnie spojrzeć, bardzo proste! Tylko jego przyjaciele
byli zbyt dumni, uparci czy pewni siebie, żeby wyciągnąć rękę na zgodę, czy
powiedzieć, co czują. Musiał to przyznać, sam też nie potrafił się otworzyć
przed jakąś dziewczyną. Tylko, że on, w przeciwieństwie do np. Syriusza, był
skreślony na starcie przez jego futerkowy problem. Remus zamiast
pozwalając sobie na odrobinę szaleństwa, musiał trzymać uczucia uwięzione na
łańcuchu. Chodził czasem na pojedyncze randki, ale nie mógł się przywiązać do
żadnej poznanej dziewczyny. W końcu zaczęłaby pytać o jego comiesięczne
wyjazdy. Co miałby jej powiedzieć? Prawdę? Żeby uciekła z krzykiem, nazywając
go potworem, którym zresztą był? Wolał się nie przekonywać na własnej skórze
jak to jest cierpieć z powodu miłości. Spojrzał na Petera, który w skupieniu
żuł swoją kanapkę. Jego przyjaciele. Tylko oni się nie odwrócili od
niego, Remusa Lupina, wilkołaka, który raz na miesiąc zamieniał się w
krwiożerczą bestię. Przeniósł wzrok na Lily rozmawiającą wesoło z Emmeliną. One
o niczym nie wiedziały. Skąd mógł wiedzieć, czy nie odwrócą się od niego, kiedy
tylko się dowiedzą? Nie mogły się dowiedzieć. Lunatyk za dużo już w życiu
stracił przez swoją przypadłość, żeby miał jeszcze znosić pełne wyrzutu czy
obrzydzenia spojrzenia. Księżyc powoli zamieniał się w piłkę. Za parę dni
czekała go kolejna pełnia. Kolejny wyjazd do chorej mamy. Na ramieniu
poczuł rękę Jamesa, który jakby czytając mu w myślach, powiedział
najpowszechniejsze kłamstwo na świecie: Wszystko będzie dobrze. Chciał,
żeby tak właśnie było.
Jego rozmyślania
przerwał krzyk Syriusza, który potknąwszy się o nogę krzesła upadł na podłogę,
a Dorcas zaraz za nim.
– No, no! – oświadczył
Black, zadowolony z pozycji w jakiej się znajdował. – Nie wiedziałem, że
aż tak na mnie lecisz.
PLASK.
Pokój wspólny zatrząsł
się od śmiechu ponownie. Meadowes wstała i pociągnęła dziewczyny za sobą do
dormitorium.
Łapa złapał się za
piekący policzek.
– Jest już moja –
oświadczył dobitnie i usiadł koło Pottera.
– Akurat – prychnął
Peter. Huncwoci zaśmiali się.
BETOWAŁA: P.
Mamy trzeci rozdział. Jak obiecałam - jest Remus, może nie tyle, ile oczekiwaliście, ale jestem całkiem zadowolona z fragmentu z jego udziałem. Stopniowo będę zwiększać jego dawkę. Pierwszy tydzień szkoły tak mnie zmęczył, że czuję się jakbym chodziła nie tydzień, a kilka miesięcy. Przez ten weekend głównie spałam, a przez Pannę Wenę (a raczej to, że poszła zaszaleć na miasto) nie byłam w stanie napisać nawet słowa. Czekam, aż ta blokada mi minie i biorę się ostro do pracy.
Buziaki!
Nie martw się, ja też tak mam :P Ciągle chodzę śpiąca i umysł mnie już boli od nadmiaru nauki. Co do rozdziału, jak go czytałam, miałam banana na twarzy. Główny paring - LE/JP. Ciekawie go rozwijasz, a przy początku, gdzie się witali, to padłam ( nie wiem czemu, dziwna jestem ;P ), no i Łapa! Robimy naleśnika - padłam i nie wstałam xD.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę, żeby wena się już wyszalała i wróciła, bo warto czytać takie rozdziały,
Nigra :)
PS. Dzięki za powiadomienie ;)
Powiadamianie to mój obowiązek ;) Po to jest ta zakładka, żeby z niej korzystać.
UsuńPozdrawiam!
Proponuję zwolnić nieco z publikowaniem nowych rozdziałów, bo w moim odczuciu wyglądają one na niedopracowane pod wieloma względami. Zabierałam się już od jakiegoś czasu za skomentowanie rozdziału drugiego, ale nie zdążyłam tego zrobić, bo już pojawił się trzeci. Więc w końcu komentuję...
OdpowiedzUsuńSądzę, że lepiej byś zrobiła, gdyby rozdziały były dłuższe, a pojawiały się nieco rzadziej, bo miałabyś przynajmniej czas na ich dopracowanie i dokładne przeczytanie po kilka razy. W całym opowiadaniu brakuje mi BARDZO opisów miejsc, przyrody, wszystkiego, co otacza bohaterów. Postaraj się stworzyć świat magii. Wiem, że znamy go z książek J.K. Rowling, ale właśnie - znamy go! Co by było, gdyby "Harry Potter" składał się tylko z dialogów i opisów tego, co łączy poszczególnych bohaterów? Skąd byśmy wiedzieli jak wyglądała Wielka Sala? Więc spróbuj opisać wszystko ze swojego punktu widzenia. Jak według Ciebie wyglądał Hogwart? Nie mówię o kopiowaniu opisów Rowling, bo je już znamy, ale nie znamy tego, jak wygląda świat z perspektywy Twoich bohaterów.
Pisanie dialogów często jest prostsze, ale to opisy pozwalają nam wciągnąć się w czytanie danego rozdziału.
Ponadto zachowanie Twoich bohaterów wydaje mi się zbyt dziecinne jak na ich wiek. W końcu mają już 16-17 lat i powinni raczej poważniej patrzeć na świat. Taak, z ogromnym dystansem podchodzę do sceny w Pokoju Wspólnym. Myślę, że nie muszę objaśniać, o który fragment mi chodzi.
"Księżyc powoli zamieniał się w piłkę" - w tym przypadku można użyć tylu różnych określeń, więc nie mam pojęcia, dlaczego zdecydowałaś się akurat na... piłkę, która nie brzmi zbyt ładnie w odniesieniu do księżyca.
Bardzo skupiasz się na relacjach Lily i Jamesa, żeby nie powiedzieć - za bardzo. Rozumiem, jest to blog o nich, ale czy nie mogliby mieć czasem chwili, w której nie myśleliby o sobie? Bo w trakcie czytania robi się to nieco męczące. Rozumiem, początek, ale postaraj się wprowadzić jakiś ciekawy wątek, który sprawi, że ich życie nie będzie aż tak monotonne.
Nie do końca rozumiem, za co Lily chce przeprosić Jamesa i dlaczego uważa to za aż tak ważne. Chodzi o tę kłótnię? Jeśli tak, to nie widzę żadnego powodu do przeprosin. W końcu James powinien wiedzieć, dlaczego Lily tak powiedziała. Sam był sobie winien...
Przyjaciółki Lily wydają się być zupełnie bez charakteru. Wszystkie takie same i nie widzę niczego, co odróżniałoby je od siebie. Może poza miłością Dorcas do Syriusza (czy też na odwrót), ale czy to nie było zbyt oczywiste? Zwłaszcza, że to początek (tak, to argument, który moim zdaniem jest bardzo istotny). To utarty schemat, który pojawia się na co drugim blogu.
Poza tym Lily jest trochę zbyt niezdecydowana. Najpierw, cytuję:
"- Jak w ogóle mogłam pomyśleć, że on się zmienił, jak mogłam chcieć… UGH!" (swoją drogą, o co ona obwiniała Rogacza? O to, że jakiś chłopak rzucił się na niego? No właśnie... Takie bójki zawsze były dla mnie czymś mocno naciąganym, bo Hogwart to w sumie normalna szkoła. W mojej szkole jeszcze nigdy nie widziałam, żeby ktoś się pobił. Czy naprawdę Huncwoci należeli do osób, które po krótkiej wymianie zdań, łamały komuś nos? Jakoś nie sądzę...), a później:
"Ja powinnam go przeprosić, prawda?"
Niech się dziewczyna zdecyduje. Albo uważa, że się zmienił i chce się z nim pogodzić, albo nie chce. Wybór dosyć prosty.
Myślę, że przede wszystkim powinnaś się skupić na kształtowaniu swoich bohaterów, by każdy z nich miał OSOBOWOŚĆ, a poza tym opisy, by można było wszystko sobie wyobrazić.
Z ciepłymi pozdrowieniami,
łezka.
Dziękuję bardzo za opinie i cenne rady, postaram się wdrożyć je w opowiadanie. Dopiero się uczę, więc naprawdę doceniam to, że mi je wytknęłaś.
UsuńPozdrawiam!
Tak się składa, że następny rozdział, który jest już prawie w całości napisany jest o J&L... No nic. Coś z tym zrobimy! :)
UsuńNo niestety, gdy pisze się głownie o relacjach L&J, reszta bohaterów bardzo często gdzieś umyka... Stanowią przerywnik, ale czy też nie o taka powinna być ich rola? W HP, też mieliśmy jedynie Świętą Trójcę, dość rzadko pojawiali się inni. Jednak jakby spojrzeć na to z innej strony, oni te się izolowali od pozostałych uczniów. U ciebie tak nie jest. Wprowadziłaś dużo przyjaciółek Lily, podkreślam przyjaciółek, nie koleżanek. Moim zdaniem ciężko Ci będzie z każdą z nich utrzymać zdrową pełną relację, skupiając się jeszcze na Jamesie i pozostałych huncwotach. Na Twoim miejscu zastanowiłabym się, czy Lily nie będzie lepiej mając jedną prawdziwą przyjaciółkę i kilka bardzo dobrych koleżanek, zamiast wielu przyjaciółek, które będzie zaniedbywać.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Cię nie uraziłam. Pozdrawiam serdecznie ;)
Te rozdziały, które się aktualnie ukazują, były pisane stosunkowo dawno, ale staram się je poprawiać, dodawać opisy i pewne fakty. Lily zaprzyjaźniła się z trzema dziewczętami. Wiadomo - główny wątek, to ten pomiędzy Jamesem a Lily, jednak postaram się, nie zaniedbywać reszty. To, że nie opisuję z całą dokładnością tego, jak Lily bierze prysznic, to nie oznacza, że ona tego nie robi, prawda? Nie wszystko jestem w stanie opisać - nie wszystkie momenty z życia 1960. Nie śledzę ich 24 godziny na dobę, dlatego muszę pozostawiać pewne pole do wyobraźni. To, że opisałam nabór trwający kilka godzin i scenę w pokoju wspólnym nie oznacza, że przez resztę czasu są zahibernowani i nic nie robią. To samo z kontaktami dziewcząt. Ale dziękuję za opinię! Postaram się więcej tekstu poświęcić pozostałym!
UsuńPozdrawiam cieplutko!
Cześć :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam sobie ten rozdział i hm- jest dość krótki, a szkoda.
Widzę, że Lily pod wpływem Remusa pogodzi się z Potterem. Podoba mi się to, że, jak napisałaś w komentarzu wyżej, postarasz się nie zaniedbywać reszty bohaterów historii. :)
Przynajmniej akcja nie będzie kręcić się wokół jednej pary.
Zauważyłam, że nadużywasz "z łaski swojej". :D
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)
Świetne, jak zresztą zawsze. Cieszę się że nie piszesz głównie o Jamesie i Lily bo stało by się to nudne, tym bardziej iż uwielbiam "dialogi", o ile można nazwać to dialogami, Blacka i Dorcas. Czekam na kolejne notki, a i zapraszam do mnie http://na-zawszelily-evans.blogspot.com/.
OdpowiedzUsuń- Pozdrawiam, Kath.
Bardzo dobrze Ci idzie! W każdym razie lubię to czytać i całkiem wciąga :P Myślę, że powinnaś pisać trochę więcej o Hogwarcie, o normalnym życiu w tej szkole, bo z tego opowiadanie zrobi się tani romans, a tego nie chcemy...
OdpowiedzUsuńWitam, jak ja nie lubię zaczynać :)
OdpowiedzUsuńMagiczny rocznik... od razu wiedziałam, że przywitają mnie panowie: Glizdogon, Lunatyk, Łapa i Rogacz + Lily oraz jej przyjaciółki. Nie, do twoich przyjaciółek Lily nic nie mam, szczególnie cieszy mnie fakt, że Mary nie została zastapiona jakąś tam Ann (jak to zwykle bywa), która jest wielką miłością Lunatyka. A jest nią tylko po to aby nie musieć pisać o Lunatyku, bo utarło się że jest on nudny i tylko po to aby pokazać, że Huncwoci są uczniami a nie dorosłymi ludźmi, bo przecież tylko Remus przesiaduje z książkami, pergaminami, piórami i tak dalej... no cieszy mnie że nie pomijasz Remusa (tak to określę w kilku słowach, możesz spokojnie do tego zdania przejść, omijając całą resztę XD)Będzie coś o Peterze? I czy inni będą mieć romanse, a nie tylko miłość będzie opierać się na Lily i Jamesie... nie znów nie mam nic do ich miłości, są świetni w tych swoich kłótniach. A w ogóle podobało mi się to zgrabne przejście z obrażenia na siebie (" - Witaj, Evans / - Dobry, Potter... / - Cześć, James / - Siemasz, Lily" ). To było takie ładne... i naturalne, że niemal poczułam taką magię ich miłości. I jeszcze ten frgmant, kiedy Lily poszła popatrzeć na trening Gryfonów: "z łaski swej" - hahaha, widziałam niemal tę minę, coś jak pomieszanie obrażonej Ginny i zarozumiałej Hermiony XD
Lubię twoich bohaterów, choć jeszcze mało o nich, żebym mogła wypowiedzieć się więcej, ale to zrobię z czasem, kiedy już będzie wiele informacji. Na razie... trudno mi powiedzieć cokolwiek.
No cóż, weny życzę i chciałabym coś tu szybciutko przeczytać, żeby mi się nie nudziło zbytnio...
I zapraszam serdecznie do mnie, w czasie wolnego i kiedy dopadnie cię coś takiego jak nuda. Historia-rocznika-1960.blogspot.com
Hahaha.. Boze ale się uśmiałam :D Black jest strasznie podobny do chłopców z mojej klasy xD Przepraszam, ze nie czytałam ostatnio - małe problemy, ale juz wracam do blogowania i nadrabiania :p. Świetnie, świetnie i świetnie :D Strasznie mi się podoba.. kocham Blacka i Dorcas <3 No nic.. Czekam na nowy rodził.
OdpowiedzUsuńLove this! I niech Panna Wena wraca do rzeczywistości, bo Black musi wyrwać Dorcas!
OdpowiedzUsuńStrasznie, strasznie, strasznie mi się podoba, począwszy od ślicznego szablonu po śmieszne i naprawdę udane dialogi. Syriusz dostał z liścia, Syriusz dosrał z liścia! xD Mam nadzieję, że niedługo się z nią pocałuje xD
OdpowiedzUsuńNo i Potter i Lily, już nie mogę się doczekać aż w końcu będą razem xD
Tam wyżej, jak wymieniałaś nazwiska to albo ja je dziwnie czytałam, albo gdzieś tam zjadłaś przecinek. W stu procentach pewna nie jestem
Na pewno będę wpadać, dodaję do linków + obserwuję.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
Ohayo~
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystkie rozdziały i choć nie jest ich zbyt dużo, to podoba mi się to, co jest. Twój styl pisania jest dobry, twoje postaci nabierając powoli charakteru.
Miło, że wzięłaś pod uwagę uczucia Rogacza. Kiedy mówisz, że przestaje pisać, to jednak przedstawiasz jego tok rozumowania, który jest sprzeczny z jego zachowaniem. Takie niezdecydowanie, chęć przytulenia się do Lily i jednocześnie odtrącenia jej, jest dobry. Kupuję to.
Mam nadzieję, że oszczędzisz Remusa i dasz mu jakąś piękną dziewczynę. Zawsze mnie to dziwiło, że tak zajebisty gość, a bez nikogo. Wiem, że on zasłania się swoim wilkołactwem, ale bez przesady, jest dużo dziewczyn, które by go chciałby mimo wszystko.
Czekam na dalszy rozwój akcji.
Lau~
Witaj.
OdpowiedzUsuńJesteśmy relatywnie nową (a więc pełną sił i chęci) ocenialnią, w skład której wchodzą doświadczone oceniające, zaznajomione zarówno z meandrami polszczyzny, jak i z kanonem świata wykreowanego przez Rowling. Chcesz poznać nasze zdanie o Twoim tekście? Zgłoś się już dziś, gwarantujemy szczerość i konstruktywną krytykę.
Pozdrawiamy,
Załoga Szlafroka Śmierciożercy
Muszę przyznać, że to jeden z lepszych blogów na jakie trafiłam. Opowiada o mim ulubionym pokoleniu i bardzo podoba mi się Twój styl pisania. Poza tym masz śliczny szablon!
OdpowiedzUsuńMam wielką nadzieję, że nie porzuciłaś pisania tego bloga, bo z tego co widzę, ostatni wpis pojawił się dość dawno temu... W każdym razie dodaję bloga do ulubionych i czekam na kolejne wpisy :)
HEJ
OdpowiedzUsuńmam wielką nadzieję że nie porzuciłaś tego bloga. Bardzo mi się on podoba i trochę go szkoda. Przeczytałam trzy rozdziały i twierdzę że masz bardzo interesujący szblon. Przeczytałam już miliony blogów o Huncwotach i miłości Lily i Jamesa. Według mnie Twój blog zalicza się do tych lepszych. Jest także kanoniczny i na szczęście nie jest jednym z tasiemców opisujących np. rodzeństwo Harry'ego albo miłość Lily od pierwszego spojrzenia. Cieszy mnie fakt że tego bloga zaczęłaś pisać stosunkowo i niedawno, co oznacza że zupełnie jeszcze o nim nie zapomniałaś. Z całego serca proszę Cię byś nie przestawała go pisać. PROOOOSZĘĘĘ :-)
~~Marysia~~
Dopiero teraz natrafiłam na Twojego bloga. Szkoda, że znajdują się tu tylko 3 rozdziały. Przeczytałam wszystko jednym tchem i czuję niedosyt. Dajcie mi więcej ! ;) Piszesz w lekki sposób, co sprawia, że szybko i przyjemnie się czyta. Cieszę się, że nie robisz z Lily i Jamesa opery mydlanej jak (bez obrazy dziewczyny!) większość blogerek.
OdpowiedzUsuńMogę Cię prosić o informowanie mnie o nowych notkach?
Korzystając z okazji zapraszam na swojego nowo powstałego, drugiego bloga : should-be-together.blogspot.com
Pozdrawiam i dodaję Cię do linków :)
Ja się nie zgadzam! Możesz już wrócić?
OdpowiedzUsuńCo do twojego bloga to udało mi się już nadrobić wszystkie rozdziały i powiem ci, że jestem naprawdę bardzo pozytywnie zaskoczona. Fabuła mnie wciągnęła, charaktery bohaterów urzekły, a twój sposób pisania sprawia, że na pewno zajrzę tu jeszcze nie raz. Z niecierpliwością czekam na kontynuację.
OdpowiedzUsuńOczywiście będę zaszczycona jeśli zechcesz wpaść do mnie http://givemelovemw.blogspot.com/
Jeśli dałabyś radę prosiłabym abyś informowała mnie o swoich nowych rozdziałach :)
Fajne, szkoda, że tak mało ;)
OdpowiedzUsuńFajne, szkoda, że tak mało ;)
OdpowiedzUsuńJa chce więceeeeej, dlaczego tak urwałaś rany :(
OdpowiedzUsuń~dorsz